Każdy ma prawo do marzeń

Niezwykłe spotkanie odbyło się w Fundacji Aktywności Społecznej Złote Łany z okazji Dnia Wolontariusza. W miniony piątek przybyli na nie wolontariusze, ich podopieczni i ludzie, którzy na razie przyglądają się tej formie wspomagania bliźnich. W różnym wieku, o różnych zainteresowaniach i profesjach, z różnym bagażem doświadczeń.

Każdy ma prawo do marzeń

 

Wolontariat polega nie tylko na dawaniu, ale i na braniu. Bo wolontariusz to człowiek szczęśliwy, który daje dużo, ale bierze zazwyczaj jeszcze więcej – przekonywała szefowa fundacji, Joanna Edelman. – Mam swojego wolontariusza i jestem szczęśliwa – zapewniała pani Róża. – Jestem sama i jeśli ktoś jest ze mną i chce ze mną rozmawiać, nic więcej mi nie trzeba. A przecież wolontariusz robi jeszcze drobne zakupy, pomaga mi w domu. Ja mogę mu dać tylko serca, ale daję całe. Pani Lidia, mama 20-letniej niepełnosprawnej Aliny, mówiła w imieniu swoim i swojej córki: – Obecność wolontariuszy daje córce chwile zapomnienia o swojej trudnej sytuacji. Obie jesteśmy wdzięczne młodym wolontariuszom, którzy chcą z nią być. Choć sami mają mnóstwo obowiązków. O sensie wolontariatu i o tym, że niepełnosprawność nie oznacza konieczności rezygnowania z marzeń, przekonywał niewidomy Paweł. Z Fundacją Aktywności Społecznej Złote Łany współpracuje od niedawna. Mimo swoich ograniczeń, żyje tak intensywnie i tak niezwykle, że aż trudno w to uwierzyć. – Każdy ma prawo do marzeń. Choć choroba spowodowała, że muszę rezygnować z wielu z nich, nie poddaję się. Mam 42 lata, od 7. roku życia tracę wzrok, 7 lat temu choroba posunęła się tak znacznie, że straciłem samodzielność. Moje dotychczasowe życie załamało się. Odzyskało sens, gdy spotkałem wolontariuszy. Nurków. Teraz, dzięki nim, nurkowanie jest moją pasją. Poza tym podróżuję. Poznałem wielu ciekawych ludzi działających w fundacjach. Stworzyłem własny projekt, dzięki któremu chciałem pojechać do Afryki. Miałem środki, ale nie znalazłem nikogo, kto chciałby mi towarzyszyć. W końcu pojechałem z kolegą, który też nie widzi. Nie było jednak bezpiecznie i na kolejną wyprawę szukałem do skutku osoby widzącej. Po tych doświadczeniach założyłem fundację „Krecik w podróży”, zajmującą się organizowaniem wypraw dla osób niewidzących i niedowidzących. Mam nadzieję, że w przyszłym roku ruszy. Sam od 6-7 lat szukam dla siebie asystenta. Stukam do wielu drzwi, żeby w Bielsku-Białej powstała „instytucja” asystenta osoby niepełnosprawnej. Funkcjonuje w innych miastach, u nas jakoś nie udaje się tego zorganizować. Normalnie nigdy nie będziemy żyli, ale moglibyśmy żyć normalniej. Poza nurkowaniem i podróżowaniem uprawiam też sport, biorę udział w zajęciach kung-fu. Staram się walczyć ze stereotypami, ale w wielu miejscach natrafiam na mur – mówił w piątek pan Paweł. Wanda Then

 

Źródło: Kurier Radia Bielsko, 11.12.2014